To był jeden z tych wyścigów, które trzeba było zobaczyć na własne oczy. Jedna z najbardziej emocjonujących rywalizacji w historii SOL? Wielu mogłoby złożyć swój podpis pod takim pytaniem.
Olivier Jasiak zanotował pierwsze zwycięstwo w trwającym sezonie. Umiejętność odnalezienia się w chaosie odegrała niebagatelną rolę. Trzy samochody bezpieczeństwa, z czego dwa w drugiej połowie wyścigu, stały się niemałym polem do popisów strategicznych. Dbałość o opony pośrednie i fantastyczne tempo pozwoliło na zdobycie wymarzonego zwycięstwa.
Drugie miejsce należy do Kuby Kozłowskiego. Passa czterech wyścigów wygranych z rzędu miała mieć swój ciąg dalszy w Melbourne. Początek wyścigu wskazywał na walkę o kolejną 25-punktową zdobycz, jednak błąd, w wyniku którego Kozłowski stracił przednie skrzydło wydawał się być wyrokiem ostatecznym. Na pomoc przyszły dwa wyjazdy samochodu bezpieczeństwa, które najpierw pozwoliły na wymagane naprawy i zmianę ogumienia, a następnie na dojazd do stawki. Pasjonująca szarża za rywalami i świetnie wykorzystanie softów zaowocowały drugim miejscem na “pudle”.
LA VIKTUA! Chciałoby się tak zakrzyknąć i nawiązać do największych sukcesów Mateusza Zielińskiego, który w końcu przełamał swoją niemoc i zdobył upragnione podium. Zieliński, który po zmianie kontrolera stopniowo wracał do ścigania, rozpoczynając od najniższych dywizji, znalazł to czego tak bardzo potrzebował – pewność siebie i możliwość do rozwinięcia skrzydeł. Dotychczasowe zmagania w F3 bardzo często kończyły się kolizjami z rywalami i dopiskiem “DNF” przy jego nazwisku. GP Australii okazało się wyścigiem, gdzie wszystko zależało od Mateusza, który bez mrugnięcia okiem wykorzystał świetną dyspozycję i zdobył trzecie miejsce!