Absolutnie szalony wyścig. Po fenomentalnym starcie Kamil Pająk pewnie prowadził przez cały wyścig. Rady nie dał walczący o tytuł Zabagło (DNF Stachulca na pierwszym okrążeniu, o czym za chwilę), rady nie dawał też duet Piekarek-Hubacz. Dlaczego zatem kierowca Aston Martina stoi zaledwie na trzecim stopniu podium?
Przez pusty bak. Dosłownie na 100 metrów przed metą bolid Pająka gwałtownie zwolnił, co wykorzystali czający się tuż za nim zawodnicy Czerwonych Byków. Mimo to, trzecia lokata to dla Pająka milowy krok w walce o utrzymanie. Jest jednak jeden zasadniczy warunek: następnym razem tankujcie po korek!
Wszystko wskazuje, że na dekorację mistrza poczekać musimy jeszcze tydzień. Zabagło co prawda minął flagę z szachownicą jako pierwszy, jednak 3 sekundy kary odebrały szansę na przypieczętowanie drugiego tytułu w karierze. Z napięciem czekamy na wyniki odwołania, które prawnicy Alfy Romeo złożyli już na biurku Michała Bątorka.
O GP USA jak najszybciej będzie chciał zapomnieć Piotr Stachulec. Najpierw jego start wisiał na włosku przez awarię prądu spowodowaną burzą. W deszczowych kwalifikacjach wszystko poszło nie tak (start z P8). Fatum Ferrari dopełniła brutalna kraksa z Kacprem Trzmielem, po której zdezelowany bolid Stachulca został wycofany z rywalizacji.