Czytając wieści z rynku transferowego, można odnieść wrażenie że niemal każdy zawodnik sprawił w minionej serii jakąś wielką niespodziankę, albo przynajmniej ma potencjał by wkrótce „odpalić”.
Dokładnie tak samo jest z duetem Hubacz-Piekartek, tylko… bardziej. Niespodzianki nie dotyczyły bowiem zaskakującego P5 (bez złośliwości w stronę Bluszcza), ale wzięcia szturmem tytułu mistrza drużynowego, i poważnego namieszania w walce indywidualnej. Obaj zawodnicy różnią się od siebie tak, że w rezultacie stali się niemal identyczni pod względem dorobku punktowego. I Piekarek, i Hubacz w pewnych momentach sezonu znaleźli się na drodze do namieszania w walce o tytuł, i pogodzenia rywalizacji Zabagło-Stachulec.
Piekarek wielokrotnie popisywał się genialnymi występami, ale na drodze do sukcesu stał brak systematyczności. Hubacz wielokrotnie popisywał się systematycznością, ale brakowało mu kilku genialnych występów. Plus, oczywiście żaden z nich nie odstawiał nogi w pojedynku z partnerem drużynowym, który w sezonie dziesiątym może okazać się ich Achillesową piętą.
Prognoza dla Red Bulla jest jednak wyjątkowo prosta. Jeśli Piekarek i Hubacz swoją walecznością nie doprowadzą do konfliktu wewnątrz drużyny i załatają duże dziury w swoich plecakach, to na koniec sezonu mają szanse napełnić je podwójnym złotem!