Jakub Pres (SOL News) – Witam Cię, Danielu. Przede wszystkim – jak się czujesz? Czy jesteś oszołomiony tą kraksą? W tamtym momencie chyba całe życie przeleciało Ci przed oczami.
Daniel Kensy (Aston Martin) – Hej, czuje się dobrze. Uderzenie było naprawdę bardzo mocne. Do kraksy doszło niestety przez zderzenie z bolidem Alpine, które w połączeniu z brakiem przedniego skrzydła doprowadziło do tego groźnego wypadku.
JP – Podjęta przez Ciebie próba jazdy bok w bok z Antonim Sokołowskim była karkołomna, ale czy Antek w jakiś sposób przyczynił się do tej kolizji?
DK – Nie wydaje mi się. Powodem uderzenia w bandę był po prostu uszkodzony bolid.
JP – Widziałeś swój dzwon na powtórkach?
DK – Tak i muszę przyznać, że z trzeciej osoby wydaje się o wiele groźniejszy. Za kierownicą bolidu wszystko działo się tak szybko. Nie zdążyłem zebrać myśli, a wrak mojego samochodu już stał w poprzek toru.
JP – Jaka była reakcja zespołu i partnera z drużyny?
DK – Dopóki nie dałem oznak życia, zespół był niesamowicie przejęty. Partner zespołowy również zapytał, czy wszystko ok ze mną. Kamień spadł mu z serca, gdy zobaczyliśmy się po wyścigu.
JP – Bardzo Ci dziękuję, Danielu. Wykorzystaj odpowiednio przerwę i mam nadzieję, że do zobaczenia na Suzuce!
DK – Dziękuje również za wywiad. Wykorzystam czas na odpowiednie przygotowanie fizyczne do Japonii